poniedziałek, 28 lutego 2011

poldimania.

Czułam wzrok wielu osób, delikatnie otworzyłam powieki, tłum wpatrywał się nas nieustannie. Przestaliśmy. Salwy braw rozległy się po korytarzu. Wybudziły dyrektora, wyszedł więc zobaczeć owe widowisko. Zaskoczony dostrzegł Lukasa trzymającego mnie za prawą dłoń. Uśmiechnął się, podszedł do nas, uroczyście powitał go w naszej szkole, przedstawił się. Durna szopka - pomyślałam, wypowiedziałam to szeptem, usłyszał, uśmiechnął się do mnie. Wyszliśmy, a za nami kilkadziesiąt osób. Wybuchłam..
- Jak mogłeś tu przyjść? Powiedziałam Ci, że muszę poprawiać oceny, zaliczać.
- Nie denerwuj się Kochanie - wyszeptał. Po prostu tak bardzo stęskniłam się za smakiem twych ust, zapachem ciała, delikatnym dotykiem, musiałem.
- Oj dobrze, dobrze. 
Nie potrafiłam złościć się na niego dłużej niż pięć minut, jego anielski uśmiech, błyszczące oczy, zasłoniły mi wszystko. Zorientowałam się, iż zadzwonił dzwonek.
- Muszę lecieć na Niemiecki - w moim głosie brzmiała nuta smutku.
- Może pójdę z Tobą? Umiem go perfekcyjnie, będę fajnym modelem. 
- Dziękuję, ale ta Kosa pewnie nie pozwoli. 
- Jak nie? Zaraz to załatwię. 
Odprowadził mnie pod klasę i szybko pobiegł pod pokój nauczycielski, do którego pokazałam mu drogę, opisałam również nauczycielkę, która uczy mnie tego przedmiotu. Po kilku minutach zeszli wspólnie, rozmawiając po niemiecku. Kosa otworzyła klasę, uśmiechając się do mnie, poprosiła moją przyjaciółkę by usiadła do drugiej ławki, Lukas siadł na jej stałym miejscu. 
- Dzisiaj będzie gościł u nas specjalny gość, Pan Lukas Podolski - na te słowa wstał i uśmiechnął się do odwracających się głów wszystkich znajomych mi ludzi. Dlatego będziemy mówić o sporcie, zwracając szczególną uwagę na piłkę nożną. Wszyscy wiecie kim jest ten Pan - ciągnęła.. Odpowiedzieliśmy twierdząco. A teraz przechodzimy do tematu.
Lekcje minęły szybko, nasz gość wrócił do hotelu i podjechał po mnie taksówką po lekcjach, uprzedziłam mamę, że wrócę późno, w samochodzie. Zamówiliśmy obiad do pokoju. 
- Musimy poważnie porozmawiać - powiedział.
Zamilkłam przestraszona.. 

niedziela, 27 lutego 2011

poldimania

Wszystko poszło zgodnie z planem, jechaliśmy moim gratem, zazrzuciliśmy różnych polskich raperów, bo preferujemy taką muzykę. Rozmawialiśmy, a ja bezskutecznie starałam skupić się na jeździe. Nie wychodziło mi to, ciekawe dlaczego. W połowie trasy Lukas zapytał czy zatrzymamy się na posiłek, zgodziłam się. W przypadkowym zajeździe zjedliśmy niesmaczny obiad. Schabowe, frytki i beznadziejne surówki.. Kupiliśmy chipsy, kilka tigerów i ruszyliśmy, teraz ja byłam pasażerem, a On kierował. Było ciepło, właściwie wakacyjnie. Miesiąc do zakończenia drugiej LO. Miałam ledwie osiemnaście lat, Poldi dwadzieścia pięć jak będzie to wyglądało w oczach ludzi, pewnie, że nastolatka poleciała na grubą mamonę popularnego piłkarza. Od dawna było jasne, iż uwielbiam piłkę nożną, a moim ukochanym zawodnikiem jest właśnie on Łukasz Podolski, który trzymał w dłoni kierownicę mojego starego auta. To nierealne. Około 19.00 zajechaliśmy pod mój dom, na szczęście paparazzi nie ruszyli za nami. Pośpiesznie weszliśmy do klatki, by nikt nie zaczepił mojego wybranka prosząc o autograf. Weszłam bez pukania. Mama uśmiechnęła się na wejściu, tata stał w oddali, odrobinę speszony, a młodszy brat podbiegł i wypytywał o wszystko. Zapewniony, że dostanie piłkę z autografami niemieckiej reprezentacji, oraz Lukasa na cały jutrzejszy dzień, zasiadł przy stole. Rodzice polubili go, tata wyśmiewał to jak mówi po polsku, żartował, iż udzieli mu lekcji, Lukas wtórował mu w żartach i zapraszał na lekcje niemieckiego, było miło. Zakwaterował się w jedynym, wartym polecenia hotelu w mieście. Następnego dnia musiałam iść do szkoły, pożegnaliśmy się szybko. Nie chciałam komukolwiek wspominać o mej przygodzie, gdy niespodziewanie na drugiej przerwie zobaczyłam Go na szkolnym korytarzu, a w koło pełno panienek, śliniących się na idealne ciało i buźkę Goldiego. Podeszłam z przyjaciółkami, po grzecznościowym przedstawieniu - Lukas, Martyna, Kinia, Ola. - Ola, Martynka, Kinia - Lukas, rzuciłam się w ramiona piłkarza, a on pocałował mnie namiętnie na środku korytarza...

poldimania.

Byłam zaskoczona tak otwartą propozycją Lukasa, zawsze starał się być delikatny. Teraz powiedział to z naciskiem. 
- Jakim cudem? A mecze?  Gdzie będziesz mieszkał? Jestem licealistką, muszę się uczyć.
- Będę mieszkał w hotelu, mam dwa tygodnie przerwy, będziesz chodziła do szkoły, uczyła się jak zwykle. 
Cieszyłam się, z tej propozycji, ale przecież wzbudzimy sensację wśród uczniów liceum, mieszkańców miasta. Zadzwoniłam do mamy, zdawkowe esemesy wysyłane jej podczas mojej kilkudniowej przygody, nie wystarczały.
- Mamo.. 
- Cześć Duśku, co się stało?
- Poznałam kogoś..
- Kogo? Zrobił Ci krzywdę? - mama przestraszyła się nie na żarty.
- On jest sławny, Mamo.
- Piosenkarz, piłkarz, aktor?
- Piłkarz.
- Reprezentant Polski, jak miło. 
- Niemiec, Mamo.
- Jak się nazywa? Nie jestem już dobra w te klocki, ale może kojarzę.
- Lukas Podolski.
- Przecież od zawsze za nim szalałaś? I co teraz?
- Przyjeżdżamy jutro do Biskupca. 
- Dobrze, zrobię wystawny obiad, zadzwońcie przed Olsztynem. Dobranoc i uważajcie na siebie.
- Dobranoc.
Poldi przysłuchiwał się rozmowie, z rozbawieniem w oczach, ledwie hamował śmiech. Gdy skończyłam - wybuchł. 
- Chyba jednak teściowa mnie polubiła. 
- Nie wiem dlaczego, ale tak. Wiedz, że nie zasłużyłeś - walnęłam go poduszką w głowę.
Biliśmy się jak dzieciaki, miał niesamowitą kondycję, zdjął koszulkę, było dosyć gorąco. Jego idealna klatka piersiowa, mięśnie.. Przestałam. Delikatnie dotykałam brzuszka mojego idola, nie wierząc, że to wszystko jest prawdą. Spojrzał prosto w me brązowe tęczówki. Wymiękłam.. Poczułam ciepłe wargi, na moich. Potem wszystko działo się szybko. Namiętne pocałunki, dotyk, przytulanie.. Do niczego nie doszło, nie było w nim za grosz prostego mężczyzny, myślącego o jednym. Dojrzały, czuły - te przymiotniki opisywały go stuprocentowo. Potem zasnęliśmy, wiedząc, iż czeka nas ciężka podróż na Mazury.