poniedziałek, 29 listopada 2010

trzecia.

Koło osiemnastej zadzwoniłam do Lukasa, myślałam, że dopiero skończyli trening, ale myliłam się. Moja ukochana reprezentacja, była już na miejscu. Goldi, powiedział, że wyjdzie po mnie, przed stadion. Pół godziny później, czekałam w umówionym miejscu. Niestety, spotkaliśmy natrętnych paparazzi, robili nam setki zdjęć, zadawali tysiące pytań. Uśmiechaliśmy się i pozowaliśmy, jak by nigdy nic. Wszystko wydawało mi się być, takie zachwycające. Rozmowa trenera z Lukim, była dla mnie nie zrozumiała do czasu, kiedy nie zaczął tłumaczyć mi jej przebiegu, a brzmiała ona tak : 
- Chciałbym siedzieć na ławce. 
- To ważny mecz, jeśli strzelisz dwie bramki w pierwszej połowie, drugą opowiesz, swojej dziewczynie do ucha. 
Zrobił tak jak obiecał, Goldi strzelił, dwie bramki i został zdjęty. Gdy usiadł obok zawstydziłam go, stwierdzeniem, że jest mistrzem. Pocałował mnie, w ramach podziękowań, olewając przy tym fotografów. Mina mojego kochanka, mówiła nie bój się, innych, bliskich mu, również. Mecz zakończył się niewielką wygraną, reprezentacji Niemiec - 5:4. Pełni radości wróciliśmy to hotelu.  Müller triumfował, bo to on, strzelił w dodanej, 92 minucie, ostatnią bramkę. Tego wieczoru pili wszyscy razem, przy jednym, olbrzymim stole. Mieli miesiąc przerwy, tzw. wakacji, wracali do swoich mieszkanek, czy domków, gdzie czekały na nich, utęsknione rodziny. Poldi, był dziwnie przygnębiony, przez cały wieczór sączył jednego, niebieskiego drinka i nie cieszył się, ze zwycięstwa, więc martwiłam się. Około 00:00, postanowiłam zostawić tłum, rozbrykanych już, Niemców, z niektórymi wymieniłam się numerami, zapraszali mnie do siebie, niektórym, podałam dłoń i powiedziałam, że będę o nich pamiętać, pogratulowałam, wszystkim wygranej, Thomas nie chciał wypuścić mnie z objęć, ale niestety musiał, ponieważ, nie chciał kłócić się z Lukim. Nie podeszłam, do najważniejszej mi osoby, nie miałam odwagi. Wykąpałam się i położyłam, przezornie nie zamknęłam drzwi. Po kilkunastu minutach przyszedł do mnie, myślałam, że chce się pożegnać, ale był w piżamie, z bagażami - Wprowadzam się -  powiedział.








w sobotę byłam, na zdjęciach - pokażę Wam dwa, byście mogli ocenić rezultat.



Ja :









czwartek, 25 listopada 2010

2 część!

... nie wiedziałam, co mam zrobić. Decyzja była cholernie trudna, jestem młoda, a on ma dziewczynę i synka. Niestety, nie umiałam się powstrzymać. Nasze usta połączyły się, nigdy nie przeżyłam czegoś tak doskonałego. Nie liczyła się olbrzymia, dziesięcioletnia różnica wieku, ani to, że możemy się więcej nie zobaczyć. Gdy skończyliśmy, świtało, nie doszło do niczego więcej, nikt nie przekraczał bariery. Wcześniej, nie spotkałam tak delikatnego i kochanego mężczyzny. Czułam, że moglibyśmy utworzyć wspaniały, dojrzały związek. Jego lejdi, wyglądała na plastikową lalę, przecież nie są małżeństwem, mają kryzys, jednak myślałam, że nie mam szans, dopóki nie usłyszałam, pewnego zdania, tak istotnego w tym wszystkim.
- Nigdy nie spotkałem, tak cudownej kobiety. Może Cię skrzywdziłem, może nie chciałaś czegoś takiego, ale nie chciałem by było Ci źle. Te przekąski, to był pretekst, do tego, by zagadać, jesteś taka piękna. Chyba się zakochałem, od pierwszego wejrzenia.
Serce mówiło pocałuj, rozum, powiedz, że nie może tak być, skorzystałam z pierwszej opcji. Po dłuższej chwili, przemówiłam.
- Kochany, szaleję za Tobą, od chwili kiedy Cię zobaczyłam, nie tu, a przez szklany ekran. Marzyłam o jednym zdjęciu, kilku słowach i kartce z Twoim podpisem, a mam Ciebie całego. Nie oddam Cię nigdy.. To jak, będzie te zdjęcie?
Dostrzegł mojego Nikona, na stole, włączył go, uruchomił samowyzwalacz, podbiegł i.. pocałował mnie. 
- Ej, chciałabym pokazać te zdjęcie, koleżankom. Nie chcę by jakiś zbuntowany fotograf, otrzymał je szybciej, niż ja będę miała je w ramce. 
- Oj dobra, dobra.
Uruchomił go jeszcze raz, objął mnie w pasie i powiedział marmolada. Wyszło pięknie, wyglądaliśmy jak para. 
- Wiesz, pasujemy do siebie. 
- Wiem, wiem Luki. Chyba musisz spadać, bo jak trener zobaczy, że Cię nie było to ... Już piąta. 
- Tak późno. Mamy o siódmej pobudkę. Masz wejściówkę, na ławkę rezerwowych, Mała. Na dzisiejszy meczyk.. Postaram się, o miejsce tam, jak coś strzelę.
- A jak się umówimy, skoro macie trening?
- Właśnie, zapomniałem o najważniejszym. - uśmiechnął się szeroko.. Numery.
Podał dwa - polski ( w plusie! ) i niemiecki.. 
- Nie chcę byś zbankrutowała, pisz na polski, ale będę odpisywał po angielsku.. 
- Okey, dzięki.  
Musnęłam jego policzek.
- Musisz już iść.
- Wiem, ale jeszcze jedno..
Pocałował mnie namiętnie, ale krótko. 
- Do zobaczenia. Napisz, koło dwunastej i wyśpij się.
- Dobranoc - wyszeptałam sennym głosem.





piłkanożnamoimżyciem 1.

Poznań, dzień przed meczem Polski z Niemcami, nie spodziewałam się, że będę w jednym hotelu, z reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów. Ku mojemu zdziwieniu, zachowywali się jak inni goście, jedli ze wszystkimi, siadali tam gdzie inni.. Stałam przy szweckim stole i nakładałam sobie, różne drobne koreczki, gdy poczułam jakieś szturchanie. Odwróciłam się i ujrzałam tą piękną twarz, właściwie dla tej cudownej buźki wybrałam się w samotną podróż.
- Hey, dobre przekąski?
- Oczywiście, pyszne.
 - Może się przysiądziesz, brakuje nam damskiego towarzystwa, jestem Lukas, znaczy się Łukasz..  Podał mi swoją, dużą dłoń..
- Ada. - wyjąkałam.
 - Śliczne imię, łatwe do powiedzenia - wysłał mi swój firmowy uśmiech. Nie bój się, nie gryziemy.
 Miał przesłodki akcent, złapał moją dłoń i zaprowadził do stolika..
Chłopaki, to Ada, Ada to.. zaczął po kolei wymieniać imiona i nazwiska, swoich kolegów ze stolika, nie siedzieli tam wszyscy - był Müller, Klose i kilku innych, na których nie zwróciłam większej uwagi.
Oczywiście konwersowaliśmy po angielsku, było miło, zjedliśmy kolację, piliśmy bezalkoholowe wino, ponieważ przed meczem, nie wolno im spożywać alkoholu. Koło dwudziestej drugiej musieli iść spać, by dobrze grać jutro. Poszłam z nimi, nie miałam ochoty zostać tam sama. Mieszkali piętro wyżej, więc wysiadłam z windy pierwsza. Pożegnałam się ze wszystkimi, krótkim - goodnight i uśmiechem.
Nagle poczułam czyjąś dłoń, na swojej. -
 - Idę z Małą, zaraz wracam - usłyszałam.
Wyszliśmy, za dwie minuty byliśmy, koło moich drzwi.
- Może chcesz wejść?
- Oczywiście, jeśli nie sprawi Ci to kłopotu.
Mogliśmy się wyluzować, rozmawialiśmy po polsku, zwracałam się do niego '' proszę Pana '' mimo tego, że do innych mówiłam po imieniu.
- Skończ z tym! Jestem Lukas.
 - Aa, mogę Łukasz?
- Jak chcesz, Mała.
W jego starannie składanych zdaniach, wyrywały się niemieckie słowa, śmiałam się z tego.
- Jak jestem taki śmieszny, to może wyjdę. Udawał złość, nie wychodziło mu to.
- Nie, nie zostań.
Nie obejrzeliśmy się, a była pierwsza w nocy, zadzwonił jego telefon. Bałam się, że to trener, zorientował się, że go nie ma, ale pomyliłam się. To Klose, z pytaniem, czy może zamknąć drzwi na noc, czy ma na niego czekać. Zamknij - powiedział. Szykował się naprawdę długi wieczór.
Nie zorientowaliśmy się, kiedy usiedliśmy przytuleni jak przyjaciele, wylewałam łzy radości, w rękaw jego bluzy, było magicznie, opowiadałam mu, o tym jak całowałam, jego plakaty przed snem, jak marzyłam o zdjęciu z Nim.. Potem, niechcąco palnęłam niezręczne pytanie, o Monikę. Dowiedziałam się, że między nimi jest krucho, był smutny mówiąc to, przeprosiłam więc..
Nagle poczułam wargi, w kąciku moich ust..












takie sobie, będzie następna część i następna! na pewno.

wtorek, 23 listopada 2010

pięć.

Otrzymała esemesa, o treści : " Kochanie, czekam na Ciebie u mnie, wiem, że nie chce Ci się iść taki kawał drogi, ale uwierz warto! ''. Miała dobre przeczucia, co do tego spotkania, chociaż nie mieszkał w zbyt bezpiecznej dzielnicy miasta, a było ciemno, nie bała się iść. Wskoczyła w szare, ciepłe spodnie dresowe, nike i kolorową bluzę. Całą drogę pokonała w siedem minut, ale zazwyczaj zajmowało jej to około dwudziestu, zdyszana wpadła, do mieszkania, które zajmował z rodzicami. Przestraszyła się, że zapomniała zapukać, więc krzyknęła głośno ''Dobry Wieczór'' i przeprosiła za tą wpadkę, ku zdziwieniu odpowiedziała jej tylko cisza. Postanowiła pójść za delikatnym światłem, które dobiegało z kuchni, gdy weszła, ujrzała stół nakryty czerwonym obrusem, mnóstwo białych świeczek, o zapachu wanilii i ukochanego mężczyznę, w garniturze. Zaskoczona otworzyła usta. - Mogłeś powiedzieć, że szykuje się większa impreza, to ubrałabym się odpowiednio - wyjąkała, oglądając swój strój od góry do dołu. - Ale to nie byłaby niespodzianka, nie martw o wszystko zadbałem, proszę. Podał jej srebrną torebkę, jedną z takich w jakie pakuje się prezenty. Otworzyła ją, dostrzegła piękną sukienkę, bomkę, z czerwonym gorsetem i czarnym dołem, do tego pasujące dodatki - buty, kolczyki, torebkę, ozdoby do włosów i jej ukochany podkład, oraz tusz, kredkę, cienie do smoky eyes, błyszczyk. - A teraz biegnij się przebrać, by pasować do mnie, Kochanie. - Dziękuję, odparła zaczerwieniona. Przygotowania trwały około dwudzietu minut, gdy weszła do salonu, wyglądała cudownie. - Spaghetti doszło, idziemy zjeść - rozkazał. Konsumowali w ciszy, właściwie trochę bawiąc się jedzeniem. - Mam jeszcze Twojego ukochanego kurczaka, w sosie paprykowym i pyszną zupkę, Maleństwo, a na deser ciasto - sernik. Chyba, że wolisz poucztować później? - Zdecydowanie, za pewien czas.. Nie zdążyła dokończyć zdania, bo poczuła jego wargi zbliżające się do szyi. Zaniósł ją do olbrzymiego łóżka rodziców, całował, przytulał, spędzili wspólną noc, pełną miłosnych uniesień. Gdy wstali rano, zjedli jedzenie przygotowane na zbyt wcześnie skończoną kolację, później wykąpali się, każde osobno i poszli na piknik, świętować rocznicę, którą mieli właśnie tego dnia..














/ trzy lekcje, to jest coś! ; * 









poniedziałek, 22 listopada 2010

czwarta.

Jesienne popołudnie, godzina 17.30. Stwierdziłam, że muszę przejść się na samotny spacer, dawno tego nie robiłam, byłam stęskniona za głosem moich myśli, które podpowiadały mi dalsze plany. Usiadłam na starej ławce, w zacisznym miejscu, rozważałam wybór nowej szkoły i inne plany na przyszłość, odwiedziłam też wspomnienia, stare plany i marzenia. Oczami wyobraźni, dostrzegłam siebie, z wielką teczką. Wchodziłam do jakiejś szkoły, czyżbym dostała się na fotografię?- pomyślałam. Akcja, przeniosła się o kilka miesięcy w przód, robiłam zdjęcia w plenerze, obok stał przystojny mężczyzna. Nagle poczułam czyjąś dłoń na policzku. 'Niech Pani wstanie.' - usłyszałam. 'Już ciemna noc, po dwudziestej trzeciej, gdzie Pani mieszka?'. ' Ja wyszłam tylko na spacer. ' - odrzekłam. 'Już wracam do domu. Dobranoc.' - ' Okej, dobranoc.'  W oddali usłyszałam głos, młodego, praktykującego policjanta. ' Jaka ona interesująca, chciałbym ją bliżej poznać.' Odwróciłam się i krzyknęłam - ' Julia jestem, miło mi.' Tak zaczęła się najcudowniejsza znajomość w moim życiu..





dzisiaj widziałam się z Martynką, za którą cholernie się stęskniłam.
jestem z siebie dumna,
olimpiada na 52 %, bez praktycznie żadnej nauki to coś.
niestety zabrakło mi 18 %, ale to da się przeżyć.
liczy się fakt, że spróbowałam, wykazałam się odwagą.
lecę odpoczywać. a i jeszcze coś,
z tego miejsca chciałabym pozdrowić Olę i mojego Skarbka, bo oni są najlepsiejsi! ;3

niedziela, 21 listopada 2010

Jeszcze tylko...

33 dni! 
Uwielbiam święta, zapach gotowanych potraw, magię prezentów. W tym roku prezentomania, ma tytuł - studniówka, właściwie, wszystko co jest mi na nią potrzebne,
znaczy się muszę kupić sukienkę, buty, torebkę, coś na sukienkę, biżuterię.. 
Jednakże, mam nadzieję, że otrzymam, moją wymarzoną bluzę adidasa, męska, olbrzymią, czarną, z zielono-żółto-czerwonymi dodatkami - taką rasta.
Jestem cholernie uszczęśliwiona faktem, że 15 stycznia, będę bawić się, z dorosłymi ludźmi, to takie świetne, szczególnie gdy ma się umysł 19-20 latki.
Właściwie, to podziękowania lecą, w kierunku mojego Skarba, bo to on mnie zaprosił.
Różnica wieku nam nie przeszkadza, ponieważ potrafimy dopasować się do sytuacji.
Weekend minął szybko, brzydka pogoda, kościół - bo bierzmowanie, już w maju!
Raduje się faktem, że zostałam wychwalona przez nauczycieli, nareszcie ktoś mnie nagrodził.
Przede mną pismo techniczne, tata mi pomoże, damy radę!
Ogólnie to będzie długi tydzień, jutro pięć lekcji, bo na wf nie idę, we wtorek cztery z tego samego powodu, potem x2 osiem i piątek siedem + wywiadówka za zachowanie, ale nie mam się czego bać! ; D
Pozdrawiam wszystkich! ; - *









sobota, 20 listopada 2010

nietypowy dzień.

Wczoraj, pełna spokoju wewnętrznego, poszłam do naszego, miejskiego domu kultury, w którym jest wszystko - kino, scena, pracownie, galeria. Naszą klasę wysłano jako delegację, jesteśmy klasą sportową, więc zdziwiło nas to, ponieważ były to jakieś teatrzyki. Ogólnie usiedliśmy ekipą, rozmawialiśmy, jedliśmy, śmieliśmy się, gdy nagle kumpela, powiedziała mi, że przyszła jego klasa. Przeżyłam szok, nie miałam ochoty go spotkać, właściwie, znienawidziłam go, przez te sytuacje, jestem zawistną, jego byłą dziewczyną. Na początku nie zauważył mnie, ku mojej radości, więc przyjrzałam się, stwierdziłam, że schudł, ale nic innego nie zauważyłam.. Później, spojrzał w moje brązowe tęczówki, a gdy odwróciłam się zawstydzona, wysłał triumfujący uśmiech, mojej znajomej, która mnie o tym poinformowała. Po którymś, z przedstawień, poszliśmy na papierosa, wtedy skakał coś do mojego ziomka, więc zaczęłam go jechać. Dlaczego jest taki fatalny ? Nie zrozumiem go nigdy, myśli, że jest facetem, a zachowuje się jak dziecko. / Tę stronę, potraktuję, jak mojego prawdziwego bloga. Właściwie, coś takiego jest mi potrzebne.










Czy są w dołku czy na szczycie ja za Lecha oddam życie.

wtorek, 16 listopada 2010

1.

Kochany!
Na wstępie mego listu, chciałabym dać Ci w twarz. Niestety poczta nie spełnia takich życzeń. Zapytasz pewnie dlaczego, chociaż wiesz, że zasłużyłeś. Nie chcesz wiedzieć co u mnie, lecz i tak opowiem. Pragnę byś mi zazdrościł..
Nadal mieszkam w tym samym mieszkaniu, mam te same łóżko i podobne marzenia. Słucham reggae, nie umiem wycinać, płaczę regularnie, co dwa wieczory. I myślę o Tobie.. Nie tak jak kiedyś. Uważam, że jesteś skończonym dupkiem, chciałabym byś nie zdał z fizyki, ale tylko dlatego, że pragnę mieć Ciebie w klasie, regularnie spoglądać w błękitne oczy, które niestety posiadasz i śmiać się z Twoich dennych dowcipów. Tak naprawdę, tęsknię za tym co było, za uśmiechem, który widywałam codziennie, za .. Nie, nie kocham Cię, jestem cholernie szczęśliwa, ale wiesz, fajnie by było gdybyś darzył mnie tym uczuciem..
Piękny, tak całkiem serio, to chciałabym zasnąć w Twoich ramionach, czuć się tak swobodnie, jeść jajecznicę z siedmiu jajek i zwierzać Ci się z każdego kroku. Wiem, że jestem inna, nie palę, nie puszczam się po kątach, ale zrobiłabym wszystko byś zrozumiał, że w głębi duszy, nie myślę, tak jak mówię głośno..
Kończę Drogi, tą piep.rzoną długą wypowiedź, jestem żałosna, nienawidzisz mnie.
Twoja Aduś.
Ps : Zapomnę, zapomnę....