czwartek, 25 listopada 2010

2 część!

... nie wiedziałam, co mam zrobić. Decyzja była cholernie trudna, jestem młoda, a on ma dziewczynę i synka. Niestety, nie umiałam się powstrzymać. Nasze usta połączyły się, nigdy nie przeżyłam czegoś tak doskonałego. Nie liczyła się olbrzymia, dziesięcioletnia różnica wieku, ani to, że możemy się więcej nie zobaczyć. Gdy skończyliśmy, świtało, nie doszło do niczego więcej, nikt nie przekraczał bariery. Wcześniej, nie spotkałam tak delikatnego i kochanego mężczyzny. Czułam, że moglibyśmy utworzyć wspaniały, dojrzały związek. Jego lejdi, wyglądała na plastikową lalę, przecież nie są małżeństwem, mają kryzys, jednak myślałam, że nie mam szans, dopóki nie usłyszałam, pewnego zdania, tak istotnego w tym wszystkim.
- Nigdy nie spotkałem, tak cudownej kobiety. Może Cię skrzywdziłem, może nie chciałaś czegoś takiego, ale nie chciałem by było Ci źle. Te przekąski, to był pretekst, do tego, by zagadać, jesteś taka piękna. Chyba się zakochałem, od pierwszego wejrzenia.
Serce mówiło pocałuj, rozum, powiedz, że nie może tak być, skorzystałam z pierwszej opcji. Po dłuższej chwili, przemówiłam.
- Kochany, szaleję za Tobą, od chwili kiedy Cię zobaczyłam, nie tu, a przez szklany ekran. Marzyłam o jednym zdjęciu, kilku słowach i kartce z Twoim podpisem, a mam Ciebie całego. Nie oddam Cię nigdy.. To jak, będzie te zdjęcie?
Dostrzegł mojego Nikona, na stole, włączył go, uruchomił samowyzwalacz, podbiegł i.. pocałował mnie. 
- Ej, chciałabym pokazać te zdjęcie, koleżankom. Nie chcę by jakiś zbuntowany fotograf, otrzymał je szybciej, niż ja będę miała je w ramce. 
- Oj dobra, dobra.
Uruchomił go jeszcze raz, objął mnie w pasie i powiedział marmolada. Wyszło pięknie, wyglądaliśmy jak para. 
- Wiesz, pasujemy do siebie. 
- Wiem, wiem Luki. Chyba musisz spadać, bo jak trener zobaczy, że Cię nie było to ... Już piąta. 
- Tak późno. Mamy o siódmej pobudkę. Masz wejściówkę, na ławkę rezerwowych, Mała. Na dzisiejszy meczyk.. Postaram się, o miejsce tam, jak coś strzelę.
- A jak się umówimy, skoro macie trening?
- Właśnie, zapomniałem o najważniejszym. - uśmiechnął się szeroko.. Numery.
Podał dwa - polski ( w plusie! ) i niemiecki.. 
- Nie chcę byś zbankrutowała, pisz na polski, ale będę odpisywał po angielsku.. 
- Okey, dzięki.  
Musnęłam jego policzek.
- Musisz już iść.
- Wiem, ale jeszcze jedno..
Pocałował mnie namiętnie, ale krótko. 
- Do zobaczenia. Napisz, koło dwunastej i wyśpij się.
- Dobranoc - wyszeptałam sennym głosem.





1 komentarz:

  1. dziesięć lat to nie jest dużo! ;D
    lubię jak piszesz ;*

    OdpowiedzUsuń