czwartek, 25 listopada 2010

piłkanożnamoimżyciem 1.

Poznań, dzień przed meczem Polski z Niemcami, nie spodziewałam się, że będę w jednym hotelu, z reprezentacją naszych zachodnich sąsiadów. Ku mojemu zdziwieniu, zachowywali się jak inni goście, jedli ze wszystkimi, siadali tam gdzie inni.. Stałam przy szweckim stole i nakładałam sobie, różne drobne koreczki, gdy poczułam jakieś szturchanie. Odwróciłam się i ujrzałam tą piękną twarz, właściwie dla tej cudownej buźki wybrałam się w samotną podróż.
- Hey, dobre przekąski?
- Oczywiście, pyszne.
 - Może się przysiądziesz, brakuje nam damskiego towarzystwa, jestem Lukas, znaczy się Łukasz..  Podał mi swoją, dużą dłoń..
- Ada. - wyjąkałam.
 - Śliczne imię, łatwe do powiedzenia - wysłał mi swój firmowy uśmiech. Nie bój się, nie gryziemy.
 Miał przesłodki akcent, złapał moją dłoń i zaprowadził do stolika..
Chłopaki, to Ada, Ada to.. zaczął po kolei wymieniać imiona i nazwiska, swoich kolegów ze stolika, nie siedzieli tam wszyscy - był Müller, Klose i kilku innych, na których nie zwróciłam większej uwagi.
Oczywiście konwersowaliśmy po angielsku, było miło, zjedliśmy kolację, piliśmy bezalkoholowe wino, ponieważ przed meczem, nie wolno im spożywać alkoholu. Koło dwudziestej drugiej musieli iść spać, by dobrze grać jutro. Poszłam z nimi, nie miałam ochoty zostać tam sama. Mieszkali piętro wyżej, więc wysiadłam z windy pierwsza. Pożegnałam się ze wszystkimi, krótkim - goodnight i uśmiechem.
Nagle poczułam czyjąś dłoń, na swojej. -
 - Idę z Małą, zaraz wracam - usłyszałam.
Wyszliśmy, za dwie minuty byliśmy, koło moich drzwi.
- Może chcesz wejść?
- Oczywiście, jeśli nie sprawi Ci to kłopotu.
Mogliśmy się wyluzować, rozmawialiśmy po polsku, zwracałam się do niego '' proszę Pana '' mimo tego, że do innych mówiłam po imieniu.
- Skończ z tym! Jestem Lukas.
 - Aa, mogę Łukasz?
- Jak chcesz, Mała.
W jego starannie składanych zdaniach, wyrywały się niemieckie słowa, śmiałam się z tego.
- Jak jestem taki śmieszny, to może wyjdę. Udawał złość, nie wychodziło mu to.
- Nie, nie zostań.
Nie obejrzeliśmy się, a była pierwsza w nocy, zadzwonił jego telefon. Bałam się, że to trener, zorientował się, że go nie ma, ale pomyliłam się. To Klose, z pytaniem, czy może zamknąć drzwi na noc, czy ma na niego czekać. Zamknij - powiedział. Szykował się naprawdę długi wieczór.
Nie zorientowaliśmy się, kiedy usiedliśmy przytuleni jak przyjaciele, wylewałam łzy radości, w rękaw jego bluzy, było magicznie, opowiadałam mu, o tym jak całowałam, jego plakaty przed snem, jak marzyłam o zdjęciu z Nim.. Potem, niechcąco palnęłam niezręczne pytanie, o Monikę. Dowiedziałam się, że między nimi jest krucho, był smutny mówiąc to, przeprosiłam więc..
Nagle poczułam wargi, w kąciku moich ust..












takie sobie, będzie następna część i następna! na pewno.

2 komentarze: