środa, 12 stycznia 2011

plus.

Przepraszam, ale opowiadanie o Poldim jak na razie mi nie wychodzi, zacznę coś nowego, co chciałam pisać od dawna, będzie to seria listów (nie ściągam od Oli!) dziewczyny do ukochanego, same/i zobaczycie. Zaczynamy!




Drogi!
Dziś mija rok, od kiedy jestem sama. Wyrzuciłeś mnie, ze swojego serca, które chyba masz. Siedzę na naszym łóżku, przytulona do różowej poduszki, z Twoim zdjęciem, którą mi podarowałeś, słucham naszej piosenki i płaczę. Z mych czekoladowych oczu, wypływają srebrzyste łzy. Żałuję, że nie mogę ułożyć sobie życia. Żałuję, że odrzucam wszystkich mężczyzn, kręcących się wokół. Nie znoszę komplementów, a gdy ktoś zwróci się do mnie - Skarbku, walę mu w twarz. Mam już siedemnaście lat, nie mogę być taka uparta. Za parę tygodni będę pełnoletnia, Gabrielu. Nie imprezuję, spotkam się tylko z najlepszymi przyjaciółkami. Moje urodziny, w niczym nie będą przypominać tych szesnastych, spędzonych z Tobą, bo siedemnaste... Ach, nie chcę wspominać! Pamiętasz, gdy kazałeś mi żyć? Dla rodziny, przyjaciół, a nawet dla Ciebie. Nie żyję.. Nie żyję własnym życiem, a Tobą. Czuję się jak czterdziestolatka, po rozwodzie, z dwójką dzieci - Gosią i Weroniką, które pilnie czuwają, przy moim boku. Tęsknię za twymi niebieskimi tęczówkami, za akcentem z jakim wypowiadałeś moje imię. Co wieczór modlę się byś nie znalazł sobie innej, nadal czekam. Może wrócisz. Wiem, że nie, lecz warto żyć nadzieją.
Pozdrów rodziców, psa, rodzeństwo, rybki i żółwia.
Julia.




/ a ja was też pozdrawiam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz